Na martwą parę natknął się jeden z sąsiadów rolnika, który z wnukiem jechał rowerem do lasu na grzyby. Ta tragedia jest osnuta mgłą tajemnicy, bo pan Andrzej był człowiekiem w kwiecie wieku, silnym, postawnym. Kasztanka była obiektem jego dumy i zazdrości innych gospodarzy. Co więc się stało? Na ciele mężczyzny nie było nawet najmniejszych obrażeń.
Pogrążony w rozpaczy Marian Olek (54 l.), brat zmarłego, próbuje zrozumieć, jak doszło do tragedii. Nie było burzy, żeby trafił w nich piorun, a rano, na kilka godzin przed śmiercią, wszystko było w porządku. Niewykluczone, że koń stracił życie pierwszy. Zżyty ze zwierzęciem pan Andrzej mógł nie wytrzymać faktu, że Kasztanka padła.
- Jego serce mogło pęknąć z żalu. Był bardzo do niej przywiązany - mówi zgaszonym głosem Marian Olek. Prawdziwe przyczyny śmierci ustali jednak dopiero sekcja zwłok.